Marienburg.pl Strona Główna Marienburg.pl
Nasze Miasto, Nasza Pasja...

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 

Ta witryna korzysta z plików cookie. Możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach przeglądarki.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w naszej Polityce dotyczącej "cookies"

Chronimy Twoją prywatność
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w temacie o RODO


Poprzedni temat «» Następny temat
Znani Zalewianie
Autor Wiadomość
lisek1986 


Wysłany: Czw 26 Gru, 2013 20:44   Znani Zalewianie

Najdzielniejszy żołnierz III Rzeszy

Był jednym z zaledwie 634 niemieckich żołnierzy spośród ponad pięciu milionów służących w tym czasie w wojskach lądowych, których odznaczono Złotą Odznaką za Walkę Wręcz (Nahkampfspange in Gold). To jedno z najważniejszych niemieckich odznaczeń, ustanowione w listopadzie 1942 roku, przyznawano za 50 dni ciągłej służby liniowej w warunkach bezpośredniego kontaktu z wrogiem. I choć wręczyć je mogli żołnierzowi jedynie Adolf Hitler, Heinrich Himmler lub Heinz Wilhelm Guderian, pozostanie zagadką, czy na początku lutego 1945 roku, gdy III Rzesza chyliła się ku upadkowi, przestrzegano jeszcze tej zasady. Jeżeli tak, to jest to kolejny fakt, który należy dopisać do niezwykłej biografii urodzonego w Zalewie Ernsta Kutschkau, podoficera Wehrmachtu, jednego z najbardziej zasłużonych żołnierzy niemieckich sił zbrojnych okresu III Rzeszy, żołnierza, który w dwa lata po zakończeniu działań wojennych, zmarł w tajemniczych okolicznościach w belgijskim obozie w Chatelineau.


Jeżeli żołnierze pochodzący z Prus Wschodnich uchodzili za szczególnie niezawodnych, wiernych i dzielnych, to Ernst Kutschkau był wyjątkowym uosobieniem tych cech. Jego zasługi, potwierdzone nadaniem najwyższym odznaczeń wojskowych okresu III Rzeszy, musiały wprawiać towarzyszy broni nie tylko w zachwyt, ale też w pewne zdumienie. Gdy ten pochodzący z niewielkiej miejscowości Saalfeld w Prusach Wschodnich żołnierz dostawał się pod koniec wojny do brytyjskiej niewoli, na jego podoficerskim mundurze dostrzec można było między innymi Złoty Krzyż Niemiecki (Deutsches Kreuz in Gold) oraz jeden z 890 nadanych w czasie II wojny światowej Krzyży Rycerskich Krzyża Żelaznego z Liśćmi Dębu (Ritterkreuz des Eisernen Kreuzes mit Eichenlaub). Wraz z pozostałymi odznaczeniami zaświadczały one o niespotykanej niezawodności żołnierza i jego niezwykle śmiałej odwadze wobec wroga. Kim więc był Ernst Kutschkau, jak wyglądała i jak zakończyła się wojskowa kariera niemieckiego podoficera, który wyróżniał się w czasie działań wojennych szczególnym męstwem i ofiarnością? Bo choć jego sława nigdy nie dorównała rozgłosowi zdobytemu przez pilota wojskowego Hansa Ulricha Rudela, legendę i bohatera narodowego III Rzeszy, nie ulega wątpliwości, że urodzony w 1910 roku w Zalewie Ernst Kutschkau na zawsze przeszedł do historii niemieckiej wojskowości jako jeden z najbardziej utytułowanych i zasłużonych żołnierzy walczących w siłach państw Osi na frontach największego do tej pory konfliktu w historii świata.

Ernst Kutschkau urodził się 23 listopada 1910 w Zalewie w dawnym powiecie morąskim jako jedno z dziesięciorga dzieci. Po zakończeniu nauki rozpoczął pracę w jednym z niewielkich miejscowych prywatnych zakładów pracy. W 1934 roku, w wieku 24 lat, został powołany do wojska i przeniesiony do rezerwy. Jego wojskowa kariera rozpoczęła się jednak dopiero sześć lat później, jesienią 1940 roku, gdy został powołany do dowodzonej w tym czasie przez Otto Sponheimera 21 Wschodniopruskiej Dywizji Piechoty (pułki dywizji stacjonowały w Iławie, Morągu, Ostródzie, Iławie Pruskiej, Braniewie, Kwidzynie i Malborku). Dywizja ta, a wraz z nią Ernst Kutschkau, po kilkunastu miesiącach spędzonych na froncie zachodnim, przeniesiona została po ataku Niemiec na ZSRR na wschód i skierowana w okolice Leningradu. To tam, podczas ciężkich walk na przedmieściach miasta, pochodzący z Zalewa żołnierz miał już wkrótce po raz pierwszy zwrócić na siebie uwagę dowódców.

Jego wola walki i morale od samego początku musiały być bardzo wysokie. Już bowiem we wrześniu 1941 roku, po rozpoczęciu trzyletniego oblężenia Leningradu, Ernst Kutschkau, za wykazanie się męstwem na polu walki, wyróżniony został Krzyżem Żelaznym II klasy. Wkrótce awansował też do stopnia kaprala (Unteroffizier). Między 1942 a 1943 rokiem otrzymał srebrną Szturmową Odznakę Piechoty (Infanterie-Sturmabzeichen in Silber), 1 sierpnia 1943 roku Brązową Odznakę za Walkę Wręcz (Nahkampfspange in Bronze), a w listopadzie 1943 roku, w wyniku obrażeń odniesionych podczas walki, Czarną Odznakę za Rany (Verwundetenabzeichen in Schwarz). Po krótkiej rekonwalescencji nie tylko niezwłocznie wrócił na front, ale też po raz kolejny dowiódł, że posiada rzadką umiejętność radzenia sobie w zażartej walce, pośród następujących po sobie ataków i kontrataków. 18 marca 1944 roku jego nazwisko wymienione zostało w codziennym raporcie radiowym Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu – Wehrmachtbericht. Dla niemieckiego żołnierza był to wielki zaszczyt i powód do dumy. Podobnie jak nadanie Krzyża Żelaznego I klasy, który przyznano Kutschkauowi pod koniec 1943 lub na początku 1944 roku.


W kwietniu 1944 roku, już po wycofaniu się wojsk niemieckich spod Leningradu, po kilkukrotnym odparciu ataku wojsk radzieckich przez 47 dowodzonych przez niego żołnierzy, Kutschkau otrzymuje Krzyż Rycerski Krzyża Żelaznego (Ritterkreuz des Eisernen Kreuzes). Awansuje też do stopnia starszego sierżanta (Oberfeldwebel). W tym czasie, w wyniku odniesionych po raz kolejny obrażeń, otrzymuje Srebrną Odznakę za Rany (Verwundetenabzeichen in Silber). 15 maja 1944 roku nadano mu Srebrną Odznakę za Walkę Wręcz (Nahkampfspange in Silber). Już wkrótce, gdy wycofujące się wojska niemieckie zostały okrążone i odcięte od reszty sił niemieckich, 21 Dywizja Piechoty uchodzi z Kurlandii i zostaje skierowana do Prus Wschodnich. W styczniu 1945 roku Ernst Kutschkau wraz z żołnierzami z dowodzonej przez siebie kompanii walczy już na terenie północnej i wschodniej części Prus Wschodnich. Pod naporem Armii Czerwonej Niemcy odstępowali na zachód. Nieznaczne spowolnienie radzieckiego natarcia możliwe było jedynie dzięki przeprowadzanym kontratakom i silnej obronie. Te pierwsze tygodnie zaciekłych walk w Prusach Wschodnich przysporzyły jednak Kutschkauowi i jego kompanii należnej chwały. Już 1 lutego 1945 roku, po 50 dniach ciągłej służby liniowej w warunkach bezpośredniego kontaktu z wrogiem, Ernst Kutschkau wyróżniony zostaje Złotą Odznaką za Walkę Wręcz (Nahkampfspange in Gold). Był jednym z zaledwie 634 żołnierzy, którym nadano do końca wojny to jedno z ważniejszych niemieckich odznaczeń. Nieco ponad miesiąc później, konkretnie 9 marca 1945 roku, nadano mu Złoty Krzyż Niemiecki (Deutsches Kreuz in Gold) a dwa dni później jako 777 żołnierzowi w historii Krzyż Rycerski Krzyża Żelaznego z Liśćmi Dębu (Ritterkreuz des Eisernen Kreuzes mit Eichenlaub). Do maja 1945 roku odznakę tę otrzymało zaledwie 890 żołnierzy.

W tym czasie, z uwagi na zasługi i duże doświadczenie frontowe, Ernst Kutschkau wycofany zostaje z pierwszej linii walk. Rozkaz kieruje go do Hannoveru, gdzie jako instruktor dzieli się swoimi doświadczeniami z młodymi żołnierzami w miejscowej szkole podoficerskiej. Resztki niemieckich jednostek na zachodzie zawzięcie opierają się wojskom alianckim. Linia frontu posuwa się jednak w głąb Niemiec z każdym kolejnym dniem a Ernst Kutschkau już wkrótce znowu ma okazję usłyszeć odgłosy wybuchów, strzałów i rykoszetów. Jako żołnierz grupy bojowej „Lier” (Kampfgruppe Lier), nazwanej tak od Friedricha Liera, który nadzorował nauczanie w szkole w Hannoverze, Kutschkau walczy w Lesie Teutoburskim. Był to ten sam las, w którym w 9 roku naszej ery plemiona germańskie pokonały legiony rzymskie dowodzone przez Publiusza Kwinktyliusza Warusa. To tam Kutschkau dostaje się do brytyjskiej niewoli, by już wkrótce zostać przekazanym Belgom. 4 lutego 1947 roku, po kilkunastu miesiącach spędzonych w ciężkich warunkach w belgijskim obozie jenieckim w Chatelineau, 37-letni Ernst Kutschkau umiera niespodziewanie – taki przynajmniej zapis znaleźć można było w obozowej księdze – na atak serca. Wśród niemieckich żołnierzy znajdujących się w Chatelineau zaczęły krążyć plotki, jakoby ten jeden z najbardziej zasłużonych niemieckich podoficerów padł ofiarą ataku belgijskich strażników. I choć nie ma już dziś możliwości odtworzenia ostatnich dni z jego życia, faktem jest, że od 1945 roku w alianckich obozach jenieckich w podobnych okolicznościach życie straciły setki niemieckich żołnierzy. Atak belgijskich strażników na niemieckiego jeńca, choć w istocie nieudokumentowany, mógł mieć rzeczywiście miejsce.

Ernst Kutschkau bez wątpienia przeszedł do historii niemieckiej wojskowości: jako jeden z najbardziej udekorowanych i zasłużonych podoficerów sił państw Osi. Musiał być jednym z tych żołnierzy, z których słynęła armia niemiecka – żołnierzy niezawodnych, oddanych, dzielnych i śmiałych, żołnierzy wiernych armii a nie Führerowi. Żołnierzy, którzy woleliby zginąć z bronią w ręku wiedząc, jaki los może spotkać ich w alianckiej niewoli. Żołnierzy, o których – mimo, że walczyli po przeciwnej stronie – możemy dziś bez obaw wspominać.


Źródło: fabryka-historii.pl
_________________
Be the type of person that when your feet touch the floor in the morning the devil says, "Aww shit... they`re up!"
 
 
lisek1986 


Wysłany: Czw 26 Gru, 2013 20:45   

http://fabryka-historii.p...chkau-Ernst.jpg
_________________
Be the type of person that when your feet touch the floor in the morning the devil says, "Aww shit... they`re up!"
 
 
Orselen
[Usunięty]

Wysłany: Pią 27 Gru, 2013 12:21   

Bardzo sobie cenię lektury z Fabryki historii. Podzielam zainteresowania Autora i mam wiele podziwu oraz uznania dla jego historycznego szperactwa. Wklejony powyżej cytat pochodzący z wpisu sprzed prawie 3 lat: ( http://fabryka-historii.p...erz-iii-rzeszy/ ) zawiera jednak przykry (jak dla mnie) zgrzyt, tak historyczny, jak i merytoryczny. Chodzi mi o to zdanie wieńczące ocenę najdzielniejszego żołnierza III Rzeszy:
Cytat:
Musiał być jednym z tych żołnierzy, z których słynęła armia niemiecka ; żołnierzy niezawodnych, oddanych, dzielnych i śmiałych, żołnierzy wiernych armii a nie Führerowi
Oczywiście wobec imponującej kolekcji jego odznaczeń bojowych nie można kwestionować wymienionych powyżej walorów żołnierskich. Jednak niczym nie udokumentowana, a raczej „hagiograficzna” wzmianka autora, że służył on i był jedynie „wierny armii a nie Führerowi" jest w mojej ocenie nieprawdziwa oraz niestosowna. Po prostu kilka niepotrzebnych słów. Czym innym jest wojenna słuzba w wojsku jako nieunikniona konieczność, a czym innym gorliwie osiągnięte zaszczyty.

Po podobnych lekturach przychodzi zazwyczaj refleksja o tym, co nas Polaków czekałoby gdyby niemieccy sławni bohaterowie tamtej wojny odnieśli zwycięstwo. „Dyżurnym” przykładem jest tu postać niedoszłego zamachowca na życie führera, czyli dzielnego płk. Stauffenberga, nieomal „kanonizowanego” za swój wyczyn dokonany dopiero na ok. 9 m-cy przed już nieuchronną klęską Niemiec. W znanym liście do swej rodzinny nie ukrywał on, że i bez Hitlera Polakom należy się los niewolników. Nie wszyscy wrogowie naszych wrogów musza być nam życzliwi.

Dobrze wiem co to są pasje historyczne, kolekcjonerskie i rekonstrukcyjne, sam im ulegam i znam ich wartość samą w sobie. Jednak coraz częściej daje się zauważyć konsekwentnie postępujący nurt zadziwiającego ocieplania i oswajania z wizerunkami najeźdźców ze zbrodniczego wiernie służącego führerowi Wermachtu. Wprawdzie mówi się o nazistach, których narodowość bywa zazwyczaj nieokreślona, ale w coraz częstszych ostatnio interpretacjach „współzawodniczą” oni w zbrodniczych praktykach z Polakami. Widzieliśmy to choćby w masochistycznie zafundowanej przez TVP projekcji „Nasze matki, nasi ojcowie”. A poza tym są różne coraz liczniejsze drobiazgi np. u autorów z rodzimych portali historycznych, gdzie z okazji Świąt częstują czytelników życzeniami w jęz. niemieckim, bądź kartkami świątecznymi z wojennej służby w Wermachcie, czy też w Wigilię 24.12.2013 w Onet.pl słodką świąteczną sceną z grzecznymi dziećmi zaprojektowaną pewnie przez samego dr. Josepha Goebelsa. http://ocdn.eu/images/pul...12e1ef59e53.jpg

I wcale tu nie opowiadam się broń Boże za jakąś cenzurą, a jedynie odczuwam brak stosownej proporcji pomiędzy prezentacjami wrażliwości historycznej, tej polskiej i innej.

A wybitnemu i odważnemu profesjonaliście w wojennym rzemiośle: grenadierowi, oberfeldwebelowi rezerwy Ernstowi Kutschkau, fryzjerowi z Saalfeld życzę: Niech spoczywa w pokoju. Przy tej okazji tego samego życzę też rzemieślnikowi - stolarzowi Georgowi Elser, choć nie miał ani jednego odznaczenia.
Ostatnio zmieniony przez Orselen Pią 27 Gru, 2013 12:30, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
firyza 


Pomogła: 3 razy
Wysłany: Pią 27 Gru, 2013 20:09   cd

Orselen - podpisuję się pod Twoją opinią na ten temat oburącz i wszystkimi palcami! Też tak uważam, że trzeba uważać w pewnych określeniach dotyczących takich osób czy takich wydarzeń. Szczególnie, jak się podaje tłumaczenie oryginalnego niemieckiego tekstu, a szczególnie tak hagiograficznego - to lepiej dać to jako cytat, z podaniem źródła. I ewentualnie jakiś swój komentarz. Ja to nazywam, że bez tego - to się "źle czyta" i osobiście czuję niesmak i zażenowanie niezręcznością, czy też brakiem wyczucia.
 
 
Kuglow 


Pomógł: 3 razy
Wysłany: Pią 27 Gru, 2013 22:31   

Bardzo dobra i wyważona opinia Orselen , wyczerpująca doskonale temat. Podobnie jak Firyza podpisuję się pod nią. Na marginesie dodam odnośnie powyższego cytatu iż żołnierzy Wehrmachtu obowiązywały słowa przysięgi : "Składam wobec Boga tę świętą przysięgę iż wodzowi Niemieckiej Rzeszy i Narodu Adolfowi Hitlerowi, naczelnemu dowódcy sił zbrojnych, bezwzględnie będę posłuszny i jako dzielny żołnierz gotowy będę za tę przysięgę w każdej chwili życie swoje poświęcić...."

Słowa te po raz pierwszy wypowiedzieli w dniu 3 VIII 1934 roku....
_________________
"Tylko dzięki zaiste niepojętej, a tak wielkiej i niezbadanej litości boskiej, ludzie w tym kraju nie na czworakach chodzą, a na dwóch nogach, udając człowieka."
Józef Piłsudski
 
 
 
martin 

Pomógł: 3 razy
Wysłany: Sob 28 Gru, 2013 12:53   

Uważam, że każdy przypadek żołnierza frontowego powinno się rozpatrywać indywidualnie, a nie wrzucać wszystkich do jednego worka. Do Wehrmachtu wcielano przymusowo też wielu Polaków, którzy pewnie też składali przysięgę Fuhrerowi (nie z własnej woli).

Orselen
cyt. „Czym innym jest wojenna słuzba w wojsku jako nieunikniona konieczność, a czym innym gorliwie osiągnięte zaszczyty”

Czy była to jego nadgorliwość? Trudno to jednoznacznie stwierdzić. Nie zapominajmy, że walczył na pierwszej linii ognia. Tu była walka o życie swoje i towarzyszy broni a nie o sławę, zaszczyty czy ordery. A w przypadku służby Ernsta w Prusach Wschodnich gdzie został odznaczony Złotą Odznaką Walki Wręcz to wydaje mi się, że była to walka w "obronie" swoich rodzinnych stron.

Czy Ernst Kutschkau był „wierny armii a nie Führerowi"? To już tylko on sam wiedział i zabrał tą tajemnicę do grobu.

Nie chcę stawać tu w nikogo obronie, tylko stwierdzam fakty. Być może w tym przypadku macie rację.


Orselen

Generalnie mógłbym się też podpisać pod Twoimi słowami, ale z jednego względu tego nie zrobię.

Posiadam rodzinę w Niemczech, której bardzo dużo zawdzięczam. Mam też w tym kraju dużo znajomych wśród starszego i młodszego pokolenia, a mój portal historyczny odwiedza wielu niemieckojęzycznych czytelników (niekoniecznie Niemców). Po raz kolejny na swoim portalu złożyłem życzenia świąteczne w dwój językach; polskim i niemieckim. Absolutnie nie widzę w tym nic niestosownego. Natomiast Twoja wypowiedź zarzuca mi konsekwentne ocieplanie i oswajanie wizerunku najeźdźców ze zbrodniczego wiernie służącego fuhrerowi Wehrmachtu.

Podejrzewam, że nie tylko ja to tak odebrałem. Panie Jurku, z całym szacunkiem do Pana osoby, trochę się Pan zagalopował. Wiele osób mogło zostać pokrzywdzonych. Język niemiecki to nie „Fuhrer i zbrodniczy Wehrmacht”!!!


A tak przy okazji pozdrawiam wszystkich użytkowników Volkswagena (pierwsze modele projektował sam Adolf Hitler) – to jest dopiero ocieplenie i oswajanie wizerunku Fuhrera :-)
[/i]
_________________
http://kwidzyn-muzeum-lukasz.blogspot.com/
Ostatnio zmieniony przez martin Sob 28 Gru, 2013 13:00, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Orselen
[Usunięty]

Wysłany: Sob 28 Gru, 2013 20:25   

Nie unikam polemik, w których padają rzeczowe argumenty i potrafię się pogodzić z każdym zdaniem różniącym się od mojego. Wymagam jedynie logiki i rzetelności.
No ale co mam odpowiedzieć na ułożony przecież nie przeze mnie ten dreifach zwischenruf :
martin napisał/a:
Język niemiecki to nie „Fuhrer i zbrodniczy Wehrmacht”!!!
Martin, ułożyłeś tą bzdurę i jeszcze wywodzisz z niej, że to ja pokrzywdziłem wiele osób z wszystkimi użytkownikami volkswagenów włącznie. Daruj sobie takie wywody, bo to nie pasuje do Ciebie i twojego ciekawego blogu.

Myślę, że dobrze by było, gdybyśmy na to malborskie Forum nie przenosili niesympatycznego stylu i napastliwej narracji, co nie tylko nam obu jest znane z Forum e-kwidzyn, a co doprowadziło do jego wyjałowienia i upadku.

PS. To nie ma nic do rzeczy, ale dodam, że część mojej rodziny to rodowici Niemcy. Mam tam znajomych i przyjaciół w różnym wieku, którym przesyłam życzenia świąteczne na kwidzyńskich pocztówkach po niemiecku. A niektórzy z nich odpowiadają życzeniami po polsku. Twój blog, jest dostępny także w wersji niemieckojęzycznej, więc zadziwiło mnie to na twojej polskiej stronie, co też napisałem, i co można przeczytać.
Przede wszystkim proszę o przyjęcie moich Najlepszych Życzeń Noworocznych.

///////////////////////////////////////
Powidoki malborskie
Ostatnio zmieniony przez Orselen Sob 28 Gru, 2013 20:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group