Marienburg.pl Strona Główna Marienburg.pl
Nasze Miasto, Nasza Pasja...

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 

Ta witryna korzysta z plików cookie. Możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach przeglądarki.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w naszej Polityce dotyczącej "cookies"

Chronimy Twoją prywatność
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w temacie o RODO


Poprzedni temat «» Następny temat
Stare Jabłonki - Cmentarz Pomordowanych
Autor Wiadomość
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Wto 09 Wrz, 2008 17:23   Stare Jabłonki - Cmentarz Pomordowanych

Zdjęcia wykonane w okolicach 1-11-2007 , stąd tyle zniczy, nie wiem jak jest przez resztę roku. Cmentarz usytuowany w lesie w znacznej odległości od osad ludzkich, ale wygląda na bardzo zadbany.
Jakość zdjęć zła - światło i aparat nędzny.
Tekst na tablicy:
W tym miejscu w nocy z 21 na 22 01 1945r. hitlerowcy roztrzelali ponad 100 polskich więźniów obozu działdowskiego. Około 20 kobiet i mężczyzn ( tu nie wiem czy średnik czy przecinek) obywateli ZSRR.

2007StareJabłonki (43).JPG
Plik ściągnięto 14598 raz(y) 101,95 KB

2007StareJabłonki (45).JPG
Plik ściągnięto 14598 raz(y) 98,59 KB

2007StareJabłonki (47).JPG
Plik ściągnięto 14598 raz(y) 68,32 KB

 
 
meickel 

Pomógł: 5 razy
Wysłany: Sro 10 Wrz, 2008 07:42   

Trzeba się było pofatygować w głąb lasu. Zaraz za pomnikiem jest tam cmentarz wiejski, całkowicie zdewastowany przy ostatnim porządkowaniu okolicy pomnika - krzyże wyrzucone razem ze śmieciami. Jak widać, ci, którzy nie mieli szczęścia być pomordowani, nie zasłużyli na pamięć.
_________________
Ślady zaginionej cywilizacji: http://www.closeddoor.eu
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Sro 10 Wrz, 2008 16:56   

Ten zdewastowany cmentarzyk jest kilkanaście metrów dalej, zabagniony nie mogłem dojść, chyba, że jeszcze dalej w głąb lasu.
 
 
meickel 

Pomógł: 5 razy
Wysłany: Sro 10 Wrz, 2008 17:26   

Nie, nie. Bezpośrednio za pomnikiem, teren pomnika to też zniszczony fragment cmentarza. Nie był ani odrobinę zabagniony, kiedy go oglądałem.
_________________
Ślady zaginionej cywilizacji: http://www.closeddoor.eu
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Sro 10 Wrz, 2008 17:59   

W każdym bądź razie wiedziony ciekawością po kilku krokach zawróciłem . To był początek listopada i teren był grząski.
 
 
MP44 

Pomógł: 1 raz
Wysłany: Sob 20 Wrz, 2008 13:35   

Mala watpliwosc. Oboz w Dzialdowie zostal ewakuowany juz jesienia 44, jakim cudem mozna bylo rostrzelac tych ludzi wlasnie tam, gdzie tej nocy wojsk Rzeszy juz nie bylo? Odrzucone byly nieco wczesniej podczas zamykania pierscienia. Cos mi sie wydaje, ze w tym przypadku rosjanie zazadali pomnika da wlasnej dzialnosci. Ktos to kiedys badal czy tylko to paskudztwo stoi i straszy? Podobna sytuacja miala w egzekucjami dzieci z hitlerjugend oraz jencow wojennych na szosie elblaskiej w Osterode. Sprawa wyszla na jaw w 1983 przy przebudowie drogi, pojawieniu sie budowy nasypu w strone Osiedla Mlodych.
_________________
Ich bin ein Preusse, kennst Du meinen Farben?
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Sob 20 Wrz, 2008 13:47   

MP44 napisał/a:
Mala watpliwosc. Oboz w Dzialdowie zostal ewakuowany juz jesienia 44, jakim cudem mozna bylo rostrzelac tych ludzi wlasnie tam, gdzie tej nocy wojsk Rzeszy juz nie bylo? Odrzucone byly nieco wczesniej podczas zamykania pierscienia. Cos mi sie wydaje, ze w tym przypadku rosjanie zazadali pomnika da wlasnej dzialnosci. Ktos to kiedys badal czy tylko to paskudztwo stoi i straszy? Podobna sytuacja miala w egzekucjami dzieci z hitlerjugend oraz jencow wojennych na szosie elblaskiej w Osterode. Sprawa wyszla na jaw w 1983 przy przebudowie drogi, pojawieniu sie budowy nasypu w strone Osiedla Mlodych.

Mieszkam tu od 88r. więc nie natknąłem się nigdzie na tą sprawę, chociaż pewne wątpliwości nasunęły sie wraz z odczytaniem tablicy "w nocy z 21 na 22 stycznia", o ile wiem Niemcy umknęli z Ostródy przed tzw. wyzwoleniem 21-01-1945.
 
 
MP44 

Pomógł: 1 raz
Wysłany: Sob 20 Wrz, 2008 14:54   

Walki o Ostrode rozpoczely sie juz 18tego. W ciagu dwoch dni walk kociol zostal zamkniety, okolo 25 nastapilo przebicie przez resztki jednostki Waffen SS. Jakiej dokladnie nie wiem. Potem rosjanie sie podzielili na dwa kolty jeden pacyfikowal na strone Olsztyna drugi na Ostrode. 28ego byla ostatnia proba przebicia sie. Stad az tylu zabitych na cemntarzach rosyjskich w tym rejonie. Tak czy inaczej w tym terminie wykonanie minimum 2 godzinnej egzekucji bylo niemozliwe, front zmienial sie jak w kalejdoskopie. Egzekucja wiezniow w tej ilosci wymaga transportu ciezarowego , wiec paliwa i amunicji, ktyrch te jednostki w tym czasie rowniez nie posiadaly. Tam gdzie jest ten pomnik byli jednak przewazajacym czasie rosjanie. Mysle, ze to jednak scisle jest zwiazane z zniszczeniem Olsztynka i rosyjskimi ekcesami w tym rejonie wlasnie w tym czasie. Slowem cuchnie mi tu zacieraniem sladow przez komunistow.
Co do egzekucji na Szosie Elblaskiej wystarczy pokopac przy niej. W nasypie tez sie rozne artefakty znajduja lub porozmawiac z mieszkancami tzw. alejek. Za nasypem.
_________________
Ich bin ein Preusse, kennst Du meinen Farben?
Ostatnio zmieniony przez MP44 Sob 20 Wrz, 2008 14:59, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
meickel 

Pomógł: 5 razy
Wysłany: Sob 20 Wrz, 2008 15:08   

Aleksander Drwęcki: Zbrodnia w Starych Jabłonkach pod Ostródą, 1994 - może ktoś miejscowy znajdzie to w bibliotece.
Kolejny urywek z sieci (http://www.romannowicki.pl/rnowicki.html): Pan Profesor Drwęcki pozwolił mi również odkryć kawał tragicznej historii mojej rodziny. W 1946 roku, podczas ekshumacji zbiorowej mogiły w Starych Jabłonkach, znaleźliśmy mojego ojca z rękami związanymi drutem kolczastym, zamordowanego strzałem w tył głowy. Przeżycia były tak okropne, że całe lata z tego okresu dziecko, jakim wówczas byłem, wykreśliło z pamięci. Dopiero po dziesiątkach lat Profesor Drwęcki odkrył mi historię tego morderstwa i podkreślił fakt, że ojciec był oficerem wywiadu AK, a nieszczęście spotkało go za wykradzenie planów lokalizacji obiektów, w których odpoczywali oficerowie niemieccy z frontu wschodniego. Na podstawie tych planów lotnictwo radzieckie zbombardowało cały teren.
_________________
Ślady zaginionej cywilizacji: http://www.closeddoor.eu
Ostatnio zmieniony przez meickel Sob 20 Wrz, 2008 15:12, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
MP44 

Pomógł: 1 raz
Wysłany: Sob 20 Wrz, 2008 15:13   

meickel napisał/a:
Aleksander Drwęcki: Zbrodnia w Starych Jabłonkach pod Ostródą, 1994 - może ktoś miejscowy znajdzie to w bibliotece.


Drwecki? Jakis oczywisty pseudonim. Tak czy inaczej ciekawe jaka ma teorie? Zakladajac oczywiscie, ze pierwsze wydanie nie bylo za dziadzi Bieruta pisane.
_________________
Ich bin ein Preusse, kennst Du meinen Farben?
 
 
Anrep 


Pomógł: 5 razy
Wysłany: Sob 20 Wrz, 2008 20:14   

Ja znalazłem to:

za :
http://pl.wikipedia.org/w...er_Drw%C4%99cki


Aleksander Drwęcki (ur. 12 grudnia 1921 w Przasnyszu), nauczyciel, regionalista, publicysta historyczny.

W czasie okupacji był żołnierzem AK. Ukończył Liceum Ogólnokształcące w Przasnyszu (1949), Państwowe Liceum Pedagogiczne w Mławie (1950; zaocznie), Studium Nauczycielskie w Warszawie (1958; zaocznie) i Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Siedlcach (1978; zaocznie).

Od 1947 nauczyciel szkół przasnyskich (dodatkowo pracował jako dekorator w Powiatowym Domu Kultury i Oficerskim Klubie Garnizonowym w Przasnyszu). W l. 1957-72 kierownik Ośrodka Metodycznego, pełnił też funkcję wizytatora metodyka Wydziału Oświaty i Wychowania w Przasnyszu. Od 1983 przebywa na emeryturze.

A. Drwęcki od wielu lat dokumentuje dzieje najnowsze Przasnysza i okolic, zgromadził ogromną ilość relacji i archiwaliów dotyczących ruchu oporu i oświaty w Przasnyskiem. Zasłużył się również w dziele upamiętniania miejsc walk i męczeństwa. Jest autorem lub współautorem kilkunastu książek oraz kilkudziesięciu artykułów prasowych zamieszczanych m.in w Tygodniku Ostrołęckim i Ziemi Przasnyskiej. Kilka prac opublikował w Zeszytach Naukowych Ostrołęckiego Towarzystwa Naukowego, którego jest członkiem od chwili założenia.

Wielokrotnie odznaczany i nagradzany, w 2003 otrzymał Przaśnika, honorową nagrodę Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej. W 2007 wyróżniony został Medalem Stanisława Ostoja-Kotkowskiego w kategorii Medal Honorowy
_________________
Poszukuję informacji o dawnym powiecie Morąg
Ostatnio zmieniony przez Anrep Sob 20 Wrz, 2008 20:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
MP44 

Pomógł: 1 raz
Wysłany: Sob 20 Wrz, 2008 21:42   

A jednak, studia za Stalina i licznie odznaczany. Zatem trafienie wstepnie prawdziwe. Coz niestety samego tekstu nie mam.
_________________
Ich bin ein Preusse, kennst Du meinen Farben?
 
 
meickel 

Pomógł: 5 razy
Wysłany: Nie 21 Wrz, 2008 10:05   

Nie tylko odznaczany, ale i sam pracował jako dekorator w klubie oficera :lol: Przesadzasz. Urodził się w r. 1921, czyli wychowanie otrzymał przed wojną, do tego AKowiec.
Weź pod uwagę, że Niemcy wcale nie musieli wieźć tych ofiar specjalnie na rozstrzelanie. Raczej dowódca uciekającego transportu postanowił pozbyć się ładunku i ułatwić sobie ucieczkę. Związywanie rąk drutem kolczastym jakoś mi do pośpiesznych egzekucji Armii Czerwonej nie pasuje.
_________________
Ślady zaginionej cywilizacji: http://www.closeddoor.eu
 
 
MP44 

Pomógł: 1 raz
Wysłany: Pią 10 Paź, 2008 22:33   

Nieco postow ubylo, a szkoda. Wroce do watku wykasowanego. Otoz wg. danych komisji d/s zbrodni hitlerowskich, wiazanie wiezniom rak drutem kolczastym nastapilo kilku krotnie wylczanie w przedziale listopad 44 maj 45. Terytorialnie na polskich kresach wschodnich oraz na wschodnich kresach Rzeszy. Te kuriozalne kworum, mimo oczywistego kadzenia wszelkim utrwalaczom, nigdy nie potwierdzilo tychze przypadkow jako oficjalnych zbrodni hitlerowskich. Biorac pod uwage owe zestawienie zbrodni komunistycznych o ktorym byla juz mowa, wychodzi dosc oczywisty dowod na wykonanie tej egzekucji przez rosyjskich najezdzcow.
_________________
Ich bin ein Preusse, kennst Du meinen Farben?
Ostatnio zmieniony przez MP44 Pią 10 Paź, 2008 22:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Czw 20 Lis, 2008 18:17   

Oficjalna wersja wg. http://www.oberlandia.pl/...=718&Itemid=401 W końcowych dniach stycznia 1945 roku, czyli przed 63 laty, rozegrała się tragedia w Zawadach Małych koło Starych Jabłonek; rozstrzelano tam 120 więźniów konwojowanych z obozu koncentracyjnego w Działdowie.

W dniach 16-21 stycznia 1945 r. w Prusach Wschodnich, uciekając przed zbliżającym się frontem, konwojowali więźniów z Działdowa żandarmi i esesmani. Początkowo szlak tej wędrówki wiódł przez Kozłowo, Olsztynek, Mielno, Grunwald i Ostródę, a później – z tej miejscowości – w kierunku Olsztyna. W Starych Jabłonkach zatrzymano maszerujących więźniów w okolicznych stodołach, które w nocy były pilnie strzeżone. Mimo wzmocnionych straży udało się uciec Józefowi Romanowskiemu i Tadeuszowi Lucjanowi Zabrzeskiemu. To dzięki ich relacjom udało się dokładnie ustalić przebieg okrutnego morderstwa na bezbronnych więźniach.

Więcej na w/w stronie.
 
 
MP44 

Pomógł: 1 raz
Wysłany: Czw 04 Gru, 2008 12:02   

To musieli byc jacys super zandarmii biorac pod uwage,że to bylo nie za frontem tylko dokladnie na froncie. Co ciekawe, jezeli nalozymy to na przebieg walk w tym rejonie to wyjdzie, ze zandarmii kierowali sie na teren walk, jezeli sie przesuwal szli ku niemu. Pomijajac fakt , ze przejscie na froncie wojennym kilkuset metrow stwarza wielkie problemu, bylbym pelen "podziwu" dla takie "wyczynu" Problemy sa jednak nie tylko natury logicznej ale i czasowej bo ci jency musieli by wedrowac od listpada 44.
_________________
Ich bin ein Preusse, kennst Du meinen Farben?
 
 
zapała 

Pomógł: 8 razy
Wysłany: Czw 04 Gru, 2008 15:43   

można tylko zadumać się nad potęgą rozkazu ... - bo biorąc pod uwagę, że jeszcze w ostatniej dekadzie kwietnia 1945 r. Niemcy ewakuowali więźniów ze Stutthofu, mordowanie więźniów nawet w ostatnich miesiącach wojny, kiedy mieli świadomość przegranej nie było niczym nadzwyczajnym - niestety
 
 
MP44 

Pomógł: 1 raz
Wysłany: Czw 04 Gru, 2008 16:27   

Potega rozkazu? Maszerowac z ewakuowanymi wiezniami po okolicznych wsiach przez ponad 2 miesiace wsrod szalejacej bitwy na tym odcinku frontu i to kierujac sie tam gdzie trwaly walki? Mysle, ze ta trasa sie po prostu wyssana z palca, lub odbyla sie minimum 2 miesiace wczesniej, gdy odchodzily transporty z Olsztyna.
_________________
Ich bin ein Preusse, kennst Du meinen Farben?
Ostatnio zmieniony przez MP44 Czw 04 Gru, 2008 16:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
VOO1 


Pomógł: 1 raz
Wysłany: Czw 04 Gru, 2008 19:30   

Kolego, poprzyj swoje teorie literaturą faktu w tym temacie, bo na razie jakoś dziwnie mi się Ciebie czyta w tematach wojennych
pozdrowienia z Iławy
_________________
PreludeTeamPoland
Ostatnio zmieniony przez VOO1 Czw 04 Gru, 2008 19:31, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
MP44 

Pomógł: 1 raz
Wysłany: Sob 13 Gru, 2008 21:27   

" Gdziez bym smial nie szanowac ustalen nauki radzieckiej, to ze swiadkowie mowia co innego to krecia imperialistyczna propaganda". - tak powiedzial kiedys pewien pyskacz.
_________________
Ich bin ein Preusse, kennst Du meinen Farben?
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Sro 21 Sty, 2009 18:06   

W związku z rocznicą egzekucji w Zawadach Małych przytaczam relację dwóch świadków, którym udało się zbiec.
W końcowych dniach stycznia 1945 roku, czyli przed 63 laty, rozegrała się tragedia w Zawadach Małych koło Starych Jabłonek; rozstrzelano tam 120 więźniów konwojowanych z obozu koncentracyjnego w Działdowie.

W dniach 16-21 stycznia 1945 r. w Prusach Wschodnich, uciekając przed zbliżającym się frontem, konwojowali więźniów z Działdowa żandarmi i esesmani. Początkowo szlak tej wędrówki wiódł przez Kozłowo, Olsztynek, Mielno, Grunwald i Ostródę, a później – z tej miejscowości – w kierunku Olsztyna. W Starych Jabłonkach zatrzymano maszerujących więźniów w okolicznych stodołach, które w nocy były pilnie strzeżone. Mimo wzmocnionych straży udało się uciec Józefowi Romanowskiemu i Tadeuszowi Lucjanowi Zabrzeskiemu. To dzięki ich relacjom udało się dokładnie ustalić przebieg okrutnego morderstwa na bezbronnych więźniach.

Józef Romanowski do śmierci mieszkał w Przasnyszu. On doskonale pamiętał tragedię, która rozegrała się w Zawadach Małych. Esesmani i żandarmi bardzo się niecierpliwili i mimo głębokiej nocy prowadzili między sobą rozmowy. – Między godziną 1-3 w nocy podjechał samochód, do którego załadowano 20 więźniów i odjechano – zeznawał Józef Romanowski. – Nam mówiono, że jedziemy do Olsztyna, ale samochód po 15-20 minutach powrócił po następną partię więźniów. Przed powrotem samochodu usłyszałem strzały z karabinów. Ogarnęło mnie złe przeczucie, domyśliłem się, że więźniowie są rozstrzeliwani. I tak samochód wracał kilkakrotnie po więźniów (może sześć razy). Po każdym jego powrocie słychać było strzały wykonywane seriami, ale i pojedyncze. To mnie skłoniło do zakopania się dość głęboko w sianie, w stodole. Potem okazało się, że oprócz mnie było tam jeszcze dwóch więźniów. Wachmani weszli do stodoły i wołali nas by wyjść, ale nikt się nie odważył na odpowiedź, więc po chwili wyszli. Jeden z więźniów nie wytrzymał nerwowo i też wyszedł po pewnym czasie, ale wachmani jeszcze byli na terenie i zabrali go z resztą na rozstrzelanie (…)”

Tadeusz Lucjan Zabrzeski, nieżyjący już mieszkaniec Płocka, tak zeznawał przed Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Olsztynie: Więźniów trzymano w pobliżu miejscowego tartaku na silnym mrozie i w dość obfitym śniegu. Następnie popędzono nas na skraj wioski. Żandarmi kazali leśniczemu z Przejm, który był naszym tłumaczem powiedzieć, że przyjadą po nas samochody i zabiorą wszystkich do Olsztyna, gdyż droga jest ciężka i wysoki mróz utrudnia marsz. Kazano mu także powiedzieć, że tam będziemy traktowani dobrze, że otrzymamy wyżywienie i będziemy pracować przy usuwaniu śniegu w mieście. Następnie wszystkich wpędzono do stodoły. Około 2 w nocy z 21-22 stycznia 1945 roku – godziny nie pamiętam tak dobrze, bo miałem ukryty zegarek – otworzyły się pierzeje stodoły i zaczęto wywoływać na zewnątrz po 20 osób do samochodu, który przyjechał. Ja spałem na klepisku, więc wyszedłem jako pierwszy. Razem ze mną byli m.in. – jak pamiętam – Łoś, leśniczy z Przejem, jego szwagier, Kosmulski, lekarz Skowroński, Czesław ze Starosielca, technik meliorant z Niesława, Stanisław Kosmulski z Przasnysza i inni. Była widna, księżycowa noc, więc widziałem dokładnie wszystko na dziedzińcu przed stodołą. Było tam dużo gestapowców i żandarmów, którzy dość nerwowo nawoływali do ustawienia się w dwuszeregu, ale twarzami do siebie. Do każdego z więźniów podszedł esesman i zaczął nam wiązać drutem ręce. Mimo, że stał samochód, to nas do niego nie poprowadzono, a odwrotnie popędzono nas w kierunku pobliskiego lasu. Po lewej stronie drogi wpędzono nas na leśny dukt i po przejściu około 50 metrów nakazano nam wszystkim położyć się na śniegu, ale twarzą do ziemi. Tak leżąc widziałem, że tuż przy drodze stoją ludzie ubrani w cywilne ubrania, którzy kopią duży dół. Ja w czasie, gdy dochodziliśmy do lasu, rozsupłałem założony mi drut, który krępował moje ręce. Wtedy, gdy kazano nam się położyć, to ja jedną rękę trzymałem do tyłu, a jedną miałem pod brzuchem. Tak szykowałem się do ucieczki. Jednak dookoła nas stali z bronią gotową do strzału gestapowcy. Jeden z nich podszedł do pierwszej dwójki, w której był Łoś i Kosmulski. Gestapowiec ten przystawił lufę automatu do głowy. Wtedy, gdy był on już przy piątej dwójce, poderwałem się z ziemi i gwałtownie skoczyłem w las. Niemcy zaczęli strzelać salwami w moim kierunku i rozpoczęła się pogoń. Po pewnym czasie wybiegłem na otwarte pole, gdy byłem już w odległości 150-200 metrów od lasu, to jeden z oddawanych przez gestapowców strzałów trafił mnie w rękę i rozszarpał mi kciuk. Dostałem także drobny postrzał w nogę prawą, ale w okolicy uda, dlatego mogłem nadal uciekać. Tak po dwóch nocach tułaczki dotarłem do Olsztyna, który był już wolny.

W czerwcu 1945 roku zostałem powiadomiony by wskazać, gdzie się znajduje zbiorowa mogiła pomordowanych więźniów z obozu w Działdowie”.

Dziś w Zawadach Małych jest cmentarz pomordowanych, a przy drodze –pomnik i obelisk. Ten ostatni, zbudowała młodzież Studium Nauczycielskiego z Ostródy w latach siedemdziesiątych. Miejscowym cmentarzem opiekuje się Hufiec ZHP z Ostródy i drużyny z Kątna i szkół gmin Ostróda. Tam są kwiaty i znicze nie tylko 1 listopada, ale również zawsze w rocznicę strasznego mordu, w dniu 21 stycznia każdego roku.

http://www.gminaostroda.p...enia&Itemid=436
Ostatnio zmieniony przez Milek Sro 21 Sty, 2009 18:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Sro 21 Sty, 2009 18:19   

I jeszcze jedna wypowiedź z http://zelaznarzadowa.w.interia.pl/romanowski.html
Szczegóły dotyczące wędrówki więźniów.
Józef Romanowski z Żelaznej Prywatnej

Jesienią 1944 r., kiedy zbliżał się front wschodni, Niemcy rozpoczęli na Północnym Mazowszu masowe aresztowania członków antyhitlerowskiego podziemia jak i również ludności podejrzanej o współpracę z polską i sowiecką partyzantką. W tym okresie w powiecie przasnyskim miały miejsce liczne potyczki podziemnych grup zbrojnych z gestapo oraz wojskiem niemieckim. 17 października 1944 r. rozegrała się bitwa oddziału partyzanckiego Armii Krajowej „Łowcy” z Niemcami pod Szlą. Z kolei 27 października 1944 r. miała miejsce obława na żołnierzy z desantu sowieckiego mjr Anatolia Szajkina ps. „Orłow” i żołnierzy AK „Łowcy” pod Żelazną. Obława zorganizowana przez Niemców była spowodowana nieodpowiedzialnym zachowaniem partyzantów Armii Ludowej „Synowie Ziemii Mazowieckiej”, którzy zastrzelili przebywającego na polowaniu oficera niemieckiego. Fakt ten spowodował, iż na terenie Żelaznej, Olszewki, Parciak i Pościenia rozpoczęto masowe aresztowania. W sumie z okolicznych kolonii i lasów aresztowano 30 osób, które zostały spędzone do stodoły Grzegorza Grzyba z Żelaznej. Aresztowanych straszono, że jeśli nie powiedzą, kto pomaga partyzantom, zostaną oni żywcem spaleni w stodole.

Żandarmi wraz z żołnierzami Wehrmachtu nieustannie patrolowali okoliczne lasy szukając partyzantów. W Rzodkiewnicy natrafiono na ślad ludzi z oddziału Orłowa, którzy broniąc się zabili dwóch Niemców. Spowodowało to, że hitlerowcy zmienili plany odnośnie mężczyzn przetrzymywanych w stodole G. Grzyba. Nie spalono ich, tylko osadzono w żandarmerii gminnej w Jednorożcu, a następnie przetransportowano do więzienia znajdującego się w klasztorze O. Pasjonistów w Przasnyszu. Po wstępnym śledztwie i dwutygodniowym pobycie w Przasnyszu całą grupę przewieziono do obozu przejściowego w Działdowie, gdzie aresztowani poddani byli kolejnym przesłuchaniom i torturom. Do grupy więźniów z gminy Jednorożec dołączono później również aresztowanych z Czernic Borowych, Przasnysza i okolic.

17 stycznia 1945 r. tuż po porannym apelu, po rozdaniu chleba więźniom, pod eskortą gestapo grupa aresztowanych przebywających w Działdowie wyruszyła pieszo w kierunku Ostródy. Marsz więźniów był przerywany przez bombardujące pozycje niemieckie, lotnictwo sowieckie. Powtarzające się bombardowania umożliwiły ucieczkę z kolumny wielu Polakom. Jednak większość pędzonych w liczbie 130 ludzi musiała iść dalej w kierunku Ostródy. Więźniów politycznych pędzono przez cztery doby, w dużym śniegu, przy mrozie sięgającym -20º C do miejscowości Stare Jabłonki ( Altfinken) niedaleko Ostródy. Podczas całego marszu tylko jeden raz pod Olsztynkiem umożliwiono pędzonym odpoczynek. Miejscem następnego odpoczynku była Ostróda. Do więźniów przyjechał wtedy komendant dziadowskiego obozu, który przemówił do wszystkich po polsku: „Jesteście głodni i bardzo zmęczeni. Do następnej wioski daleko i trudno będzie wam dotrzeć. Poza tym zbliża się wieczór. Zaczekajcie tu. Ja wrócę do tej wioski, którą minęliśmy i znajdę dla was kwaterę. Dostaniecie jeść, bo mamy dla was żywność. Prześpicie się i odpoczniecie, a rano przyjadą wojskowe samochody i wówczas grupami po 10 lub 20 osób pojedziecie za Olsztyn wyrzucać śnieg z okopów.” Następnie po opuszczeniu grupy więźniów przez komendanta, zapędzono ich do stodoły przybudowanej do obory w Starych Jabłonkach, gdzie zmęczeni katorżniczym marszem aresztanci zasnęli.

W nocy 21 stycznia 1945 r. o godzinie 2 pod stodołę przyjechała niemiecka ciężarówka, która zabrała dwudziestu więźniów wychodzących prawie na ochotnika ze stodoły. Po związaniu im rąk drutem, pędzono dwójkami pieszo około 200 m w kierunku Olsztyna. Po pewnym czasie związanych Polaków popędzono leśną przecinką w głąb sosnowego lasu, gdzie był już wykopany duży dół. Następnie kazano wszystkim położyć się twarzą do ziemi parami. Niemcy zaczęli strzelać z automatu do leżących. Po pierwszych strzałach więźniowie zaczęli głośno się modlić i śpiewać „…Jeszcze Polska nie zginęła…” i „Boże coś Polskę”.



Pozostali współtowarzysze niedoli słysząc strzały doszli do wniosku, że hitlerowcy rozstrzeliwują ich kolegów. Nastąpiły wtedy konsultacje więźniów, którzy planowali zaatakować swoich oprawców. Ostatecznie plan ten jednak się nie powiódł. Część mężczyzn przebywających w stodole postanowiła się ukryć. Mieczysław Kaliszewski wszedł wysoko na zasiek i głęboko zagrzebał się w siano. Dwaj siedemnastolatkowie, Apolinary Kasprowicz i Stefan Rzepczyński postanowili również ukryć się w sianie, natomiast Józef Romanowski schował się za komin wędzarni w murowanej przybudówce nakrywając się sianem. Niemcy przyjechali po następną dwudziestkę więźniów przebywających w stodole, lecz tym razem nikt nie wychodził na ochotnika, toteż oprawcy zaczęli siłą wyciągać swe ofiary.

Po kilku kursach Niemcy stwierdzili, że nie zgadza im się liczba więźniów i wchodząc do stodoły nakazali opuszczenie tego miejsca przez pozostałych, gdyż w przeciwnym wypadku spalą stodołę. Apolinary Kasprowicz i Stefan Rzepczyński nie wytrzymali nerwowo i zeszli po drabinie z zasieka oddając się w ręce katów. Niemcy ponownie zaczęli

nawoływać do opuszczenia stodoły, jednak J. Romanowski razem z M. Kaliszewskim przeżywając ogromne napięcie nerwowe postanowili zaryzykować i czekać w swoich kryjówkach. Po pewnym czasie rozległo się echo serii z karabinu maszynowego. Ostatni więźniowie zostali rozstrzelani.

Rankiem około godz. 9 Józef Romanowski postanowił po cichu wyjść z ukrycia, gdzie spotkał Kaliszewskiego. Obydwaj pożegnawszy się postanowili rozejść się każdy w swoją stronę. J. Romanowski wyruszył w kierunku wschodnim, idąc wśród pustki śnieżnej i pól dotarł do miejscowości Ukta, gdzie spotkał się z żołnierzami sowieckimi. Dołączył tam do grupy wracających Polaków i po 10 dniach dotarł do swojej rodziny w Żelaznej. Będąc już na własnym podwórku usłyszał głos syna: „Mamo, tatuś idzie”. Witająca go ze łzami w oczach żona nie wiedziała, że jej mąż uciekł znad własnego grobu.

Wojciech Łukaszewski

stodolawstarych.jpg
Stodoła
Plik ściągnięto 11292 raz(y) 106,63 KB

 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Nie 05 Kwi, 2009 20:03   

Kilka dzisiejszych, na jednym wszystko co pozostało z cmentarza kilkanaście metrów dalej.

100_4966_(640_x_480).jpg
Plik ściągnięto 11249 raz(y) 80,94 KB

100_4971_(640_x_480).jpg
Plik ściągnięto 11249 raz(y) 47,61 KB

100_4970_(640_x_480).jpg
Plik ściągnięto 11249 raz(y) 64,77 KB

100_4967_(640_x_480).jpg
Plik ściągnięto 11249 raz(y) 72,78 KB

100_4964_(640_x_480).jpg
Plik ściągnięto 11249 raz(y) 73,18 KB

 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group