Marienburg.pl Strona Główna Marienburg.pl
Nasze Miasto, Nasza Pasja...

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 

Ta witryna korzysta z plików cookie. Możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach przeglądarki.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w naszej Polityce dotyczącej "cookies"

Chronimy Twoją prywatność
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w temacie o RODO


Poprzedni temat «» Następny temat
Bitwa pod Grunwaldem w sztuce i detalu
Autor Wiadomość
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Sro 17 Gru, 2008 18:34   

Bitwa wg. Kossaka i Jagiełło Matejki
http://www.oberlandia.pl/pdfy/11.pdf

bez tytułu.JPG
Plik ściągnięto 23153 raz(y) 80,42 KB

bez tytułu.JPG
Plik ściągnięto 23157 raz(y) 80,42 KB

bez tytułu1.JPG
Plik ściągnięto 23157 raz(y) 17,27 KB

Ostatnio zmieniony przez Milek Sro 17 Gru, 2008 18:38, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Gdańszczanka 
Zwiedzacz


Wysłany: Sro 17 Gru, 2008 22:12   

Mówią Wieki

6 (czerwiec) 2003 (522) (2003-05-23)

"GRUNWALD - OBRAZ I WOTUM"

Wystawa o tym tytule prezentuje przede wszystkim dwa zabytki: stosunkowo niewielki re-likwiarz (17,8 x 21 cm) i olbrzymi obraz (5,15 x 10 m). Różni je wiele. Począwszy od czasu po-wstania, formy i gabarytów, skończywszy na treściach jakie z sobą niosły. Jest jednak kilka punk-tów stycznych pomiędzy nimi. Łączy je, choć nie bezpośrednio, fakt bitwy grunwaldzkiej (15 lipca 1410). W jej wyniku w polskie ręce trafiły bogate łupy, wśród których znalazł się także niewielki srebrny relikwiarz w kształcie dyptyku. Król Jagiełło, świadom jego wyjątkowej wartości, osobi-ście przekazał go katedrze gnieźnieńskiej jako wotum za zwycięstwo. Mimo wielu burz dziejo-wych spoczywał tam przez ponad cztery wieki. Dopiero w roku 1823 opiekujący się nim kanonicy zmuszeni zostali do "podarowania" relikwiarza pruskiemu następcy, który niemal natychmiast przekazał go do zamku w Malborku. Tu przechowywano go do końca II wojny światowej. Po jej zakończeniu, odzyskany z rąk szabrowników, trafił do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, gdzie przechowywany jest do dziś. Bieżąca ekspozycja jest zatem jego "powrotem" do zamku po blisko 60 latach.
Relikwiarz powstał w 1388 roku, a więc 22 lat przed Grunwaldem, w epoce rozkwitu pań-stwa krzyżackiego w Prusach. Jego fundatorem był pochodzący z Nadrenii brat zakonny Thiele von Lorich. We wspomnianym 1388 roku objął urząd komtura domowego w Elblągu. Zdaniem współczesnych badaczy (Woźniak) pochodzenie fundatora tłumaczy też proweniencję dzieła. Wy-szło ono bowiem spod ręki złotnika nadreńskiego, przybyłego do Prus z okolic Kolonii.
Awers dyptyku, czyli strony wewnętrzne, są pełnoplastyczne i zawierają dwie sceny: Ukrzyżowa-nie i adorację Matki Boskiej z Dzieciątkiem przez fundatora, któremu towarzyszą święci. Oba skrzydła obiegają niewielkie przegródki na relikwie (58 szt.). Rewers jest grawerowany. Uwidocz-niony jest tu Mąż Boleści pośród "arma christi" i ponownie scena adoracji Matki Boskiej z Dzie-ciątkiem. Tym razem jedynie św. Barbara poleca jej opiece fundatora – klęczącego komtura Thiele von Loricha. Na jego osobę wskazuje zarówno uwidoczniony obok herb jak i napis okalający oby-dwa skrzydła.
Istnieje wiele sprzecznych opinii na temat przeznaczenia dyptyku. Jako, że zawierał on wiele relikwii, jedni widzieli w nim pektorał zawieszany na szyi, inni rodzaj ołtarzyka polowego. To drugie przypuszczenie wydaje się bardziej prawdopodobne. Jego autorzy skłonni są do tezy, iż po śmierci fundatora relikwiarz mógł służyć konwentowi elbląskiemu właśnie jako nastawa ołta-rzowa w warunkach polowych. Mógł zatem, jako takie właśnie trofeum, trafić w polskie ręce pod Grunwaldem. Jest to teza bardzo atrakcyjna, lecz nie poparta żadnym bezpośrednim dowodem. Długosz w swoim dziele opisuje jedynie wspomniany wyżej moment przekazania go katedrze gnieźnieńskiej. Jedno jest jednak pewne. Klęska braci zakonnych pod Grunwaldem, przyczyniła się do ocalenia relikwiarza. Gdyby bowiem nie zdobyli go Polacy, kilkadziesiąt lat później w dobie kryzysu finansowego państwa krzyżackiego, podzieliłby los szeregu innych paramentów kościel-nych i zapewne zostałby przetopiony.
W roku 1910 Polacy i Niemcy świętowali pięćsetną rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Pierwsi, którzy ponad sto lat wcześniej utracili swą państwowość, żyli teraz pod trzema zaborami. Świętowali zatem wspomnienie wielkiego zwycięstwa i głośno manifestowali wolę odtworzenia własnego państwa. Drudzy, którzy wówczas ponieśli klęskę, lecz teraz cieszyli się wolnością i do-brobytem, w skupieniu i raczej bez rozgłosu czcili pamięć swoich poległych bohaterów. Swoich, bowiem utożsamiali się z misją Zakonu Krzyżackiego w Prusach.
Główne, niemieckie, obchody odbywały się w Malborku. Na Zamku Średnim wydano uro-czysty bankiet, na który zaproszono cesarza Wilhelma II, zaś w kaplicy św. Anny złożono wieńce na płycie nagrobnej wielkiego mistrza Heinricha von Plauen. W 1912 roku ścianę zachodnią kapli-cy ozdobiono malowidłem przedstawiającym hołd składany Matce Boskiej z Dzieciątkiem przez dostojników krzyżackich poległych pod Grunwaldem. Wykonał je Friedrich Schwarting (1883-1918) na podstawie projektu prof. Hermanna Schapera (1853-1911) z Hanoweru.
Pięćsetna rocznica zwycięstwa dała stronie polskiej znakomitą okazją do zamanifestowania swoich ambicji narodowych i niepodległościowych. Siłą rzeczy najgłośniej wyrażano je w cieszą-cym się autonomią zaborze austriackim. W Krakowie odsłonięto "Pomnik grunwaldzki" dłuta Antoniego Wiwulskiego ufundowany przez wybitnego polskiego kompozytora Ignacego Jana Pa-derewskiego. Uroczystości uświetniła też publiczna prezentacja obrazu przedstawiającego grun-waldzką zwycięstwo a namalowanego wspólnie przez dwu artystów: Tadeusza Popiela (1863-1913) i Zygmunta Rozwadowskiego (1870-1950). Obaj artyści, swego czasu uczniowie Jana Ma-tejki, byli wówczas znani głównie jako współtwórcy wielkich obrazów: "Panorama Racławicka" (1894), "Golgota" (1896), "Bitwa pod Sybinem" (1898), "Męczeństwo chrześcijan w cyrku Nero-na" (1897-99), "Bitwa pod piramidami" (1900), etc.
Wystawiana w Malborku "Bitwa pod Grunwaldem" zamyka w twórczości obu artystów okres fascynacji wielkim formatem. Dzieło to, nawiązujące do cenionych jeszcze panoram, obok wielu różnic, wykazywało też pewne podobieństwa formalne do wcześniejszego o ponad 30 lat słynnego obrazu ich nauczyciela. Różni je przede wszystkim sposób ustawienia walczących wojsk. O ile u Matejki oglądający jest niejako atakowany przez pędzących wprost na niego konnych ryce-rzy, to Popiel i Rozwadowski ustawili widza obok zasadniczego pola bitwy. Novum w ich obrazie to także umieszczona na pierwszym planie scena z jeńcami krzyżackimi i zdobytymi chorągwiami. Dziś obraz przechowywany jest w Lwowskim Muzeum Historycznym.
Wystawa ukazuje też inne wizje Grunwaldu. Jako, że mówiąc o ilustracjach tej bitwy nie sposób pominąć dzieła Matejki, na wystawie zaprezentowano także jego szkic do tego obrazu (1872). Stanowi on swego rodzaju klamrą spinającą wspomnianych wyżej twórców. Drugim waż-nym dziełem jest także obraz, zaprzyjaźnionego z obydwu malarzami, Wojciecha Kossaka z 1931 roku (Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie). Współczesną wizją bitwy jest natomiast praca Stefa-na Garwatowskiego z roku 1987.
Wspomnianym obrazom towarzyszy także szereg cennych militariów ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie (m.in. hełm z VIII w. i zbroje z XIV-XVI w.), Fundacji Książąt Czartoryskich przy Muzeum Narodowym w Krakowie (krzyżackie miecze dwuręczne z XIV-XVI w.), Muzeum w Grudziądzu, Muzeum Archeologicznego w Krakowie, Muzeum Mazowieckiego w Płocku. Swego rodzaju atrakcją są także dwa płaszcze współczesnych braci-krzyżaków (księdza i familiara) pochodzące z Domu Głównego Zakonu Niemieckiego w Wiedniu.

opr. Ryszard Rząd

Bitwa pod Grunwaldem- obraz Tadeusza Popiela i Zygmunta Rozwadowskiego.jpg
Plik ściągnięto 23138 raz(y) 35,46 KB

_________________
...ze słońcem w kieszeni i chmurą gradową...
...i mściwym toporem krzyżackim....
 
 
 
Aida 
Homeisterynn


Pomogła: 7 razy
Wysłany: Sro 17 Gru, 2008 22:55   

Na obrazie Rozwadowskiego ładnie konie malowali. :ok:
To tu macie relikwiarz von Loricha do obejrzenia. Taka sobie jakość skanu, ale zaręczam, że oryginał jest śliczny!

relikwiarz.jpg
Plik ściągnięto 23132 raz(y) 61,64 KB

_________________
z wiatrem ale pod prąd!
Ludzka praca naprawia skutki ludzkich błędów.
 
 
 
Gdańszczanka 
Zwiedzacz


Wysłany: Sro 17 Gru, 2008 23:16   

Oryginał dech zapiera
Przepraszam za jakość zdjęcia ale mi się ... ręka trzęsła z wrażenia....

von Lorich2 - Kopia.jpg
Plik ściągnięto 23126 raz(y) 19,15 KB

von Lorich1 - Kopia.jpg
Plik ściągnięto 23126 raz(y) 71,87 KB

_________________
...ze słońcem w kieszeni i chmurą gradową...
...i mściwym toporem krzyżackim....
 
 
 
Aida 
Homeisterynn


Pomogła: 7 razy
Wysłany: Sro 17 Gru, 2008 23:43   

Śliiiczny!
BTW, ktoś wie co jest albo było w tych "kwaterkach"? Małe są, nie mogłam się nigdy dopatrzeć co to.
_________________
z wiatrem ale pod prąd!
Ludzka praca naprawia skutki ludzkich błędów.
 
 
 
Gdańszczanka 
Zwiedzacz


Wysłany: Sro 17 Gru, 2008 23:49   

Jeśli dobrze pamiętam - Dorotka, Katarzynka, Piotr i Paweł, Loricha poleca opiece MB Katarzyna I Barbara.
_________________
...ze słońcem w kieszeni i chmurą gradową...
...i mściwym toporem krzyżackim....
 
 
 
Aida 
Homeisterynn


Pomogła: 7 razy
Wysłany: Sro 17 Gru, 2008 23:49   

A to wiem, ja pytam o te kwadraciki dookoła. (E, to niezłe chody ma facet. :hihi: )
_________________
z wiatrem ale pod prąd!
Ludzka praca naprawia skutki ludzkich błędów.
Ostatnio zmieniony przez Aida Sro 17 Gru, 2008 23:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Gdańszczanka 
Zwiedzacz


Wysłany: Czw 18 Gru, 2008 00:01   

a już cytuję, za albumem Imagines Potestatis - Malbork2007:

August Hagen 1847 odczytał nastepujące imiona:
S. Ambrosius, Anna, Helena, Usrula, Valerianus, Lamperus,

Johannes Schneider w 1908: Ambrosius, Agathae, Lucie, Ursula, de peplo b. virginis Mariae, Anastasae, Anna, Valerius, Helena,

M. Woźniak dorzucił do tego jedynie kilka odczytów: sant. An/dreas a... barnabe ap., s. barto.../me apli; agate vir., Amb/rosi..., de peplu... V/irginis ma..., barbara, Helena, valeria.

Badacz ten odnotował również, że napisy wykonane zostały różnymi rodzajami pisma.
_________________
...ze słońcem w kieszeni i chmurą gradową...
...i mściwym toporem krzyżackim....
 
 
 
zapała 

Pomógł: 8 razy
Wysłany: Czw 18 Gru, 2008 12:38   

Gdańszczanka napisał/a:
a już cytuję, za albumem Imagines Potestatis - Malbork2007:

August Hagen 1847 odczytał nastepujące imiona:
S. Ambrosius, Anna, Helena, Usrula, Valerianus, Lamperus,

Johannes Schneider w 1908: Ambrosius, Agathae, Lucie, Ursula, de peplo b. virginis Mariae, Anastasae, Anna, Valerius, Helena,

M. Woźniak dorzucił do tego jedynie kilka odczytów: sant. An/dreas a... barnabe ap., s. barto.../me apli; agate vir., Amb/rosi..., de peplu... V/irginis ma..., barbara, Helena, valeria.

Badacz ten odnotował również, że napisy wykonane zostały różnymi rodzajami pisma.


:-> , nieźle, nieźle ale spis chyba niekompletny, zabrakło - powtarzam za klasykiem, choć nie wiem czy w dobrej kolejności kopytka z osiołka, na którym św. Rodzina uciekała do Egiptu; pióra ze skrzydeł archanioła Gabriela, oleju, w którym poganie chcieli usmażyć św. Jana i szczebla z drabiny, która się śniła Jakubowi, że nie wspomnę o łzach Marii Egipcjanki itd. itp. ;-) spora kolekcja takich relikwii, choć nie wiem czy dokładnie tych ;-) znajduje się w katedrze w Pelplinie - za ołtarzem głównym
 
 
Aida 
Homeisterynn


Pomogła: 7 razy
Wysłany: Czw 18 Gru, 2008 14:11   

Bardzo ciekawe. Oprócz tych napisików tam coś jest pod spodem? Ktoś to rozkręcał?
Tak, wiem, ja do Muzeum W.P. mam bliżej ale oni z reguły nie odpowiadają na mejle, a eksponaty są czasami dziwnie opisane. No i wątpię, żeby się zaraz ludzie rzucali tam, żeby mi opowiadać o zabytkach. :)
Zapała: ty z tymi drabinami to uważaj, bo niektóre artefakty są autentyczne. :-> :mrgreen:
_________________
z wiatrem ale pod prąd!
Ludzka praca naprawia skutki ludzkich błędów.
 
 
 
zapała 

Pomógł: 8 razy
Wysłany: Czw 18 Gru, 2008 14:47   

Aida napisał/a:
(...) niektóre artefakty są autentyczne. :-> :mrgreen:
nie wątpię - Sanderus też miał wyłącznie autentyczne ;-)
 
 
Aida 
Homeisterynn


Pomogła: 7 razy
Wysłany: Czw 18 Gru, 2008 15:36   

zapała napisał/a:
Sanderus też miał wyłącznie autentyczne ;-)
I to zapewne z certyfikatami. :hahaha:
_________________
z wiatrem ale pod prąd!
Ludzka praca naprawia skutki ludzkich błędów.
 
 
 
MP44 

Pomógł: 1 raz
Wysłany: Pią 19 Gru, 2008 14:28   

Ale nie zgodne z unijna dyrektywa wiec feee. :-D
_________________
Ich bin ein Preusse, kennst Du meinen Farben?
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Pią 26 Gru, 2008 09:53   

Na allegro znalazłem taki znaczek, sprzedawca twierdzi, że to rzadki okaz, więc go wklejam.

511726886.jpg
Plik ściągnięto 11424 raz(y) 33,74 KB

 
 
MP44 

Pomógł: 1 raz
Wysłany: Sro 31 Gru, 2008 18:24   

WKS????? To juz ladne pare lat jak przestaly istniec.
_________________
Ich bin ein Preusse, kennst Du meinen Farben?
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Sro 31 Gru, 2008 20:12   

MP44 napisał/a:
WKS?????

Czy to chodzi o jakiś klub sportowy ?
 
 
MP44 

Pomógł: 1 raz
Wysłany: Sro 31 Gru, 2008 21:24   

Wiejski Klub Sportowy.
_________________
Ich bin ein Preusse, kennst Du meinen Farben?
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Sro 31 Gru, 2008 23:00   

MP44 napisał/a:
Wiejski Klub Sportowy.

Ciekawa nazwa, myślałem że istniały tylko LZS-y :shock:
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Pią 16 Sty, 2009 19:51   

Tytuł artykułu "Hańba Grunwaldzka" za długi do kopiowania więc podaje link
http://www.oberlandia.pl/...=456&Itemid=488
 
 
Aida 
Homeisterynn


Pomogła: 7 razy
Wysłany: Pią 16 Sty, 2009 19:53   

Wymaga zalogowania. Możesz streścić?
_________________
z wiatrem ale pod prąd!
Ludzka praca naprawia skutki ludzkich błędów.
 
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Pią 16 Sty, 2009 19:55   

Streszczam :
Hańba Grunwaldzka
Napisał: Krzysztof Gordo - Lenz
Przed nami kolejna inscenizacja bitwy pod Grunwaldem. Znowu na pola nieopodal Stębarka zjadą młodzi zbrojni przebierańcy z całej niemal Europy, znowu ich zmagania obserwować będą tłumy żądnych wielkiego widowiska gapiów. I znowu Krzyżacy dostaną solidnego łupnia, mimo że ich trenerem nie będzie Leo Beenhakker. Z całą pewnością nie zobaczymy jednak rekonstrukcji wstydliwego incydentu, który – dzięki krzyżackiej propagandzie – przeszedł do historii jako Hańba Grunwaldzka.
Historycy do dziś nie są zgodni, co się właściwie wydarzyło 15 lipca 1410 roku. Polskie źródła przypisują zwycięstwo naszej straży królewskiej, która widząc, że załamał się opór Litwinów, ruszyła do natarcia ze swej pozycji przy Jagielle, zmiatając centrum wojsk krzyżackich. Źródła rosyjskie podkreślają rolę oddziałów smoleńskich, które ruszyły do ataku, gdy załamał się opór Polaków. Większość źródeł współczesnych traktuje Grunwald jako narodowe – jeśli nie rasowe – starcie Niemców i Słowian, czyli jako coś, czego w sposób oczywisty nie było. W niemieckiej mitologii była to katastrofa, pomszczona dopiero w 1914 roku zwycięstwem pod Tannenbergiem. Mitologia radziecka uznaje bitwę za poprzedniczkę zwycięstwa pod Stalingradem.
Faktem jest, że wspomagana przez moździerze armia krzyżacka złożona z około 27 tysięcy rycerzy – w tym wielu zagranicznych gości – stanęła naprzeciwko pstrokatej zbieraniny złożonej z mniej więcej 39 tysięcy Polaków, Czechów, Litwinów, Żmudzinów, Rusinów, Tatarów i Wołochów. Nim nadszedł wieczór, połowa Krzyżaków nie żyła. Poległ wielki mistrz. Wzięto w niewolę 14 tysięcy jeńców. Zdobyto obóz krzyżacki, a w nim dziesiątki wozów wyładowanych żelaznymi kajdanami.
Oto, jak przebieg bitwy podsumował polski król w liście do swojej drugiej żony, Anny Cylejskiej, przesłanym jej wraz ze zdobycznym sztandarem pruskiego biskupa Pomorza.
„Najjaśniejsza władczyni, najwspanialsza nasza małżonko! Dnia trzeciego, w dzień Święta Apostołów, wielki mistrz wraz ze wszystkimi swymi siłami się do nas przybliżył (…) A gdyśmy już czas jakiś nawzajem się sobie przypatrywali, mistrz krzyżacki i marszałek nam i najjaśniejszemu panu Witoldowi, naszemu najdroższemu bratu, przesłali dwa miecze z następującym posłaniem „Wiedzcie wy, królu oraz Witoldzie, że w tej właśnie godzinie bitwę z wami toczyć będziemy, a owe dwa miecze ku ratunkowi waszemu wam przesyłamy”. Na co odpowiedzieliśmy: „Miecze, które nam posyłacie, przyjmujemy i w imię Chrystusa, przed którym najwyższa duma ugiąć się musi, bitwę z wami toczyć będziemy”. Wreszcie zaś, bez zwłoki, z oddziałami stojącymi w pełnej gotowości przystąpiliśmy do walki z nimi, pośród niezliczonych poległych sami niewielkie tylko ponosząc straty (…) Wielkiego mistrza, a także wspomnianego marszałka Szwortzborga, elbląskiego oraz innych licznych komturów powaliliśmy, innych przymuszając do ucieczki, i ścigaliśmy ich przez dwie mile, przy czym uciekający w wodach i rzekach, które mieli na drodze swej ucieczki, potonęli, tak że nieliczni tylko uszli z życiem (…)”
(Oryginał listu wg: „Scriptores Rerum Prussicarum”, Leipzig 1866, Herausgegeben von Dr Theodor Hirsch et al.., s. 425-426).
Ale wieczorem 15 lipca 1410 roku, po przeszło dziewięciu godzinach rzezi, zachrypnięty od ciągłego wykrzykiwania rozkazów i wyczerpany fizycznie polski władca nie miał najweselszych myśli. Leżał na posłaniu z gałęzi, pluł swoim zwyczajem na boki i dumał nad swym garbatym losem, poleciwszy przedtem sprowadzić do siebie Zbigniewa Oleśnickiego, sprawcę jego ostatniej sromoty. Temu jednak wcale nie było spieszno stanąć przed obliczem monarchy. Wolał uganiać się za pierzchającym wrogiem i siec krzyżackich brodaczy, gdzie się da i ile wlezie. A mieli panowie o czym rozmawiać, oj mieli. Trzeba było przecież jakoś zatuszować skandal, ustalić wspólną wersję wypadków.
DZIKUS Z LITWY, DO TEGO POGANIN
Jogaila, po polsku Jagiełło, a po łacinie Iagiellonus (ok. 1351-1434) został królem polski na mocy unii zawartej w białoruskim Krewie (14 sierpnia 1385). Ten zatwardziały poganin przemieniony został w chrześcijańskiego księcia 15 lutego 1386 roku, kiedy pokropiono go chrzcielną wodą i nadano imię Władysław (Ladislaus). W marcu włożył na głowę królewską koronę.
Polski dwór nigdy nie darował Jagielle, że ten dopiero nie dawno dostąpił łaski objawienia. Sam król zresztą nie pozwalał mu o tym zapomnieć. Pogańskie przyzwyczajenia wychodziły zeń na każdym kroku. Gdy wychodził z zamku, trzy razy obracał się na pięcie. Nie mógł też powstrzymać się od porannego łamania patyków i rzucania ich za siebie. Arcybiskup Mikołaj Trąba łajał go za to często, nie przebierając w słowach.
Jagiełło nie grzeszył urodą. Jak pisał o nim Długosz: „Wizerunku był miernego, twarzy ściągłej, chudej, u brody nieco zwężonej. Głowę miał całkiem łysą, oczy czarne i małe, niestatecznego spojrzenia i ciągle biegające. Uszy duże, głos gruby, szyję długą”. Władca ubierał się też, jak cieć. Zawsze w baraniej skórze, znosić musiał ciągłe docinki eleganckiego otoczenia. A najbardziej bolały go te o pochodzeniu. Polską łączyło go bardzo mało i w zasadzie szukał tylko pretekstu, aby rzucić w diabły to całe panowanie i wrócić w ukochane knieje Litwy.
Założyciel dynastii panującej w Polsce przez 186 lat dobrze mówił tylko po rusku. Z czasem nauczył się porozumiewać w naszym języku, ale do ksiąg nie zaglądał, bo też i nauki żadnej nigdy nie pobierał. Uwielbiał łowy, choć ani wina, ani miodu nie pijał. Tolerował jednak pijaństwo na dworze. Długosz wypominał mu, że z powodu nocnych biesiad spał do południa. A potem pracował w wychodku. Tam podobno był najprzystępniejszy. Wysłuchiwał raportów, podpisywał listy i kierował polityką największego państwa ówczesnej Europy. „Ech – wzdychał Długosz – człek to płytkiego rozumu i małych zdolności”.
JAK NIE PIKĄ GO, TO PAŁKĄ
Teraz jednak, 15 lipca 1410 roku, wraz ze zziajanym Oleśnickim, który dotarł w końcu do niego, omawiali szeptem przebieg bitwy.
Krzyżacy zaczęli jak zwykle i po swojemu. Huraganowym atakiem. Teutoński walec przejechał po litewskich hufcach niczym po gościńcu. Odziane w lekkie skóry wojsko pierzchnęło w popłochu na boki i na lewej flance zrobiło się pusto. Nie lepiej zachowały się też oddziały morawskie i czeskie, które salwowały się paniczną ucieczką.
Król tymczasem obserwował walkę z oddali. Jak pisał Długosz „stał tak, iżby nie tylko nieprzyjaciele, ale i swoi o nim nie wiedzieli”. Gdy po kilku godzinach bitwy szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną, raz na drugą stronę – Ulrich von Jungingen, Wielki Mistrz od 1409 roku, zdecydował się na atak ostatniej szansy i rzucił do boju swoich najlepszych janczarów. Spragnieni walki rycerze z krzyżami na piersiach postanowili obejść Polaków z boku. I gdy okrążali pole bitwy, nagle w śmiertelnym niebezpieczeństwie znalazł się sam król. Stał bowiem z około 60 rycerzami w zagajniku i czekał na rozwój sytuacji. W tym czasie 16 hufców ciężko zbrojnych galopowało mu prawie przed nosem.
Nagle jeden z niemieckich konnych dojrzał polskiego władcę. Myśląc zapewne o jego przepysznej zbroi, zawrócił konia i puścił się galopem z nisko pochyloną kopią. Pierwszym, który spostrzegł niebezpieczeństwo był Oleśnicki. Nie zdążył jednak zareagować. Jagiełło trzasnął bowiem rohatyną pieszego, który trzymał za uzdę jego konia i postanowił sam zmierzyć się z losem. Ochroniarze króla zdębieli. Było za późno. Krzyżak i król nacierali na siebie w bitewnym amoku. I gdy już wydawało się, że młodziutki Dypold Koekeritz von Dieber pierwszy dosięgnie Jagiełłę, ten podbił mu kopię i minął go jak tornado. Krzyżak z trudem powstrzymał konia, ale zanadto zbliżył się już do grupy Polaków. Oleśnicki, nie czekając na ponowne starcie, walnął Dypolda w bok pękniętą żerdzią. Uderzenie było potężne. Rycerz spadł z konia i legł bez czucia na ziemi. Król podjechał lekkim truchtem i wbił Krzyżakowi ostrze kopii w twarz. Reszty dopełniła piechota.
Haniebny był to postępek, oj, haniebny. I bardzo na rękę Krzyżakom. Jeszcze wiele lat po bitwie chwalili się swoim Wielkim Mistrzem, który osobiście walczył za świętą wiarę z poganami. Na króla zaś propaganda niemiecka wylała wiadro pomyj. Nie dość, że antychryst, barbarzyńca i tchórz, to jeszcze za plecy innych, młodszych się chowa przed honorowym pojedynkiem. Wstyd to był bowiem wielki i sromota straszliwa nie stanąć do walki na śmierć i życie. Zwłaszcza gdy na bohaterów największej bitwy średniowiecza patrzyła cała Europa.
Nie wiemy dzisiaj, o jakiej karierze marzył wybawicie polskiego króla. Może chciał przewyższyć sławą samego Zawiszę Czarnego, może roiło mu się bogate starostwo, a może po prostu chciał w zaciszu domowym płodzić kolejne dzieci? Po rozmowie w cztery oczy z Jagiełłą młodzian wybrał jednak stan duchowny. W 1423 roku został kardynałem, chociaż mało brakowało, aby i to było niemożliwe. Znalazł się bowiem ktoś „życzliwy”, który rozpowiadał na lewo i prawo o jego niegodnym rycerza postępku. Przyszły kardynał musiał w samym Rzymie starać się o odpuszczenie śmiertelnego grzechu, a nie było to proste.
Jagiełło bawił na polach grunwaldzkich jeszcze trzy dni. O trzy za dużo, jak się potem okazało. Krzyżacy zdążyli się bowiem pozbierać i skutecznie obronić Malbork. I tak słodycz zwycięstwa i szansa dobicia Zakonu przeszła Polakom koło nosa. Ale Jagiełło – najbardziej pechowy władca średniowiecza – do historii przeszedł w chwale.
Koniec streszczenia :hahaha:
Ostatnio zmieniony przez Milek Sob 18 Lip, 2009 09:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Aida 
Homeisterynn


Pomogła: 7 razy
Wysłany: Pią 16 Sty, 2009 20:06   

:shock: :hahaha:
Ych, znaczy tak... Pomijam, że Długosz wiecznie żywy i parę zabawnych stwierdzeń jak ta o cieciu, to się śmiesznie czyta, no i chwali się, że list ze "Scriptores..." autor cytuje a nie wszystko z Longinusa ale...
Cytat:
Faktem jest, że wspomagana przez moździerze armia krzyżacka złożona z około 27 tysięcy rycerzy – w tym wielu zagranicznych gości – stanęła naprzeciwko pstrokatej zbieraniny złożonej z mniej więcej 39 tysięcy Polaków, Czechów, Litwinów, Żmudzinów, Rusinów, Tatarów i Wołochów.

Autor zapomniał, że wojska krzyżackie składały się również z pstrokatej zbieraniny złożonej z Niemców, Czechów, Polaków, mieszkańców Prus różnej narodowości i chyba nawet Francuzów jakichś a dokładniej to z wojsk pod różnymi chorągwiami i różnego dowództwa (miejskie, szlacheckie, pruski i zagraniczne itd.) Narodowości mieszanych po obu stronach.
Cytat:
Wielki Mistrz od 1409 roku,
Mógł chociaż datę sprawdzić skoro miał "Scriptores..." :mrgreen:
I ciekawam skąd ta wersja o pojedynku króla z Dypoldem, bo kopię podbijał przeciwnikowi owszem ale kto inny i w innych okolicznościach o ile mi wiadomo. :->
_________________
z wiatrem ale pod prąd!
Ludzka praca naprawia skutki ludzkich błędów.
 
 
 
dzikson4 
dzikson4

Pomógł: 2 razy
Wysłany: Pią 04 Gru, 2009 20:54   

 
 
Aida 
Homeisterynn


Pomogła: 7 razy
Wysłany: Pią 04 Gru, 2009 21:22   

Ciekawe, czy podane jest źródło i datowanie ilustracji??
_________________
z wiatrem ale pod prąd!
Ludzka praca naprawia skutki ludzkich błędów.
 
 
 
dzikson4 
dzikson4

Pomógł: 2 razy
Wysłany: Sob 05 Gru, 2009 07:38   

Aida napisał/a:
Ciekawe, czy podane jest źródło i datowanie ilustracji??


Niestety nie znam źródła nic nie wiem o pochodzeniu tego rysunku.
 
 
meickel 

Pomógł: 5 razy
Wysłany: Sob 05 Gru, 2009 12:00   

Dobra ta "Bitwa na Tannenbergu". Jakieś późne siedemnastowieczne wyobrażenie. Skąd wziąłeś?
_________________
Ślady zaginionej cywilizacji: http://www.closeddoor.eu
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Nie 06 Gru, 2009 17:35   

Wg. kroniki filmowej z 1945r. wydobycie obrazu z podlubelskiej stodoły i rekonstrukcja pod kierunkiem prof. Marconiego.

3.JPG
Plik ściągnięto 134 raz(y) 50,99 KB

4.JPG
Plik ściągnięto 128 raz(y) 46,77 KB

 
 
Aida 
Homeisterynn


Pomogła: 7 razy
Wysłany: Nie 06 Gru, 2009 17:36   

Miluś a linka do filma jest?
_________________
z wiatrem ale pod prąd!
Ludzka praca naprawia skutki ludzkich błędów.
 
 
 
Milek
[Usunięty]

Wysłany: Nie 06 Gru, 2009 17:39   

Aida napisał/a:
Miluś a linka do filma jest?

Nie ma ponieważ nagrywam wszystkie kroniki filmowe na DVD oglądam i kasuje, jak coś ciekawego znajdę to ... itd.
Co do rekonstrukcji jest sporo fotek na fotohistoria.pl
Ostatnio zmieniony przez Milek Nie 06 Gru, 2009 17:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
francula 
Mr Bimler


Pomógł: 11 razy
Wysłany: Czw 15 Lip, 2010 15:00   

Dzisiaj wchodzi do obiegu okolicznościowa moneta grunwaldzka, swoją drogą wpadła mi w oko :-D . Oprócz tego prezentuję monetę okolicznościową miasta Dynów. Producentem monet jest znany z forum - dohler. :ok:

P1420076.JPG
Plik ściągnięto 78 raz(y) 117,25 KB

P1420079.JPG
Plik ściągnięto 86 raz(y) 134,7 KB

P1420084.JPG
Plik ściągnięto 87 raz(y) 122,05 KB

P1420085.JPG
Plik ściągnięto 82 raz(y) 143,11 KB

P1420086.JPG
Plik ściągnięto 82 raz(y) 147,4 KB

 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group